90 Minutes: SEGA Championship Football - Recenzja gry | Autor - Kamillo

 

To było zimą... Za oknem padał śnieg a w telewizji leciał mecz. Nie minęła pierwsza połowa a już poczułem że muszę zagrać w piłkę. Spojrzałem nań leżącą na dywanie w pokoju. Miałem kopać kiedy zobaczyłem nową wazę, która tania nie była. Pomyślałem, nie ryzykuje i postanowiłem zagrać na padzie. Z radością przeszukiwałem moją kolekcję, lecz gdy przypomniałem sobie opinie innych a mianowicie to iż piłki na DC to same "crapy" mina mi zrzedła, lecz powiedziałem sobie tam "głuptaki". Jak to nie może być dobrej piłki na "deceka" i chwyciłem za płytę z tytułem 90 Minutes. Myślałem że się rozluźnię, niestety, myliłem się...

Po jakże bezsensownym wstępie do gry i trzeba przyznać porządnym logu, zacząłem penetrować opcje, których było nawet sporo a mianowicie: Exhibition (mecz towarzyski) World Championship (mistrzostwa świata) Domestic (ligi) Competition (reszta tournament-ów) Training (trening) Utility (edycja drużyn i piłkarzy) Option (opcje). W końcu zacząłem wybierać drużyny, niestety nie znalazłem tej co chciałem, bo jej po prostu nie było (sprecyzuj bo ciężko znaleźć kogoś z ligi polskiej we wszystkich innych soccer-ach - przyp. Rolly)! Drużyny są tylko te, które mogą liczyć się na świecie, niektórych pierwszoligowych też i żadnych drugoligowych team-ów (po co komu 2 liga - większość gra kilkoma ulubionymi - przyp. Rolly). Słabszych reprezentacji (choćby Polski) też nie znajdziemy. Przed samym meczem wybieramy stadion (jest ich bardzo mało), pogodę, strój i jedziemy.

Zaczynamy oczywiście od podania, więc napisze nieco o nich. Otóż po pierwsze, zawodnik reaguje na polecenie dopiero po ułamku sekundy. Bardzo często podaje tam gdzie nie chcemy a jeśli nie będzie nikogo na drodze w najbliższym obrębie, piłka posunie po linii prostej. Jeśli wybierzemy samotny rajd gra przedstawi nam swe możliwości w postaci poruszania się tylko po 20 osiach a jeśli będziemy chcieli zawrócić będziemy musieli te osie zaliczyć, co zajmuje pół boiska. Następną jakże denerwującą wadą jest to, że nie mamy co biec po piłkę pod kątem prostym a mianowicie naprzeciwko linii, ponieważ piłka po zetknięciu z zawodnikiem odbija się na około 5 metrów (to akurat zależy od klasy piłkarza - przyp. Rolly), co sprawia, że ta leci na róg lub aut. Gra jest zrobiona prostacko. Nie ma nawet strzałów z pierwszej piłki (no jak Kamillo - są i dodatkowo jeszcze inne ale trudno je wykonać bo pad reaguje z opóznieniem - przyp. Rolly). Brak prawdziwych nazwisk (jest liga angielska i hiszpańska – poza tym co ma droga licencja do prostactwa - przyp. Rolly). Trochę już powiedziałem na temat błędów, jednak po zagraniu w tę grę sam na pewno odkryjesz jeszcze nie jeden.

Czas napisać co nieco o grafice. Wydawałoby się iż po tym co napisałem wyżej, grafika będzie słaba. Tutaj jednak tak nie jest, lecz nie można powiedzieć, że jest też bardzo dobra porównując chociażby z Virtua Striker 2. Zawodnicy są starannie wykonani. Co prawda rozpoznanie ich nie byłoby możliwe, lecz każdy z nich ma coś wspólnego z jego realnym odpowiednikiem. Stadiony i murawa wyglądają bardzo ładnie (szczególnie zima i w innych różnorakich warunkach), widać reklamy i tłumy rozszalałych kibiców, którzy niestety ludzi nie przypominają. Reasumując, grafika nie jest słaba (dodam trochę konkretów - grafika trzyma poziom – ale zawodzi animacja - przyp. Rolly), lecz na DC, mogłaby być na pewno lepsza.

 

 Recenzja jak widać długa nie jest (no właśnie przegapiłeś np. całkiem miły system strategii przed meczowych – których jest mnóstwo i możemy je zmieniać jednym ruchem krzyżaka – np. gramy na offside-y oraz o sporej ilości parametrów piłkarzy - przyp. Rolly), ale nie warto pocić się aby pisać dużo o tej grze, bo nie jest tego warta. Mógłbym napisać coś o muzyce, ale ta występuje tylko w menu, więc nie ma sensu (w sumie nie spotkałem się z muzą grającą poza menus-ami – np. podczas meczu - przyp. Rolly), ale jak zacząłem to dokończę, muzyka jest po prostu słaba (jest jeszcze komentarz w czasie grania - przecież to kawałek solidnej roboty - przyp. Rolly).

Czas przejść do podsumowania. 90 Minutes jest grą słabą i choćbym nie wiem jak naciągał, nie naciągnę oceny powyżej 5 oczek. Ta gra to tylko pretekst aby ośmieszyć naszego Dreamcast-a. Po zagraniu w nią już nigdy ale to nigdy nie uwierzę screen-om. To by było na tyle. Pozdrawiam.