Ikaruga - Recenzja gry  |  Autor - Radek


 

Kiedy Dreamcast powoli odchodził z rynku konsolowego, SEGA postanowiła wydać ostatnią już grę na ten sprzęt, tym samym żegnając go raz na zawsze. Wiadomo jednak, że DC tak łatwo się nie poddał i parł dalej do przodu, ale to już inna bajka. Dzieło chłopków z Treasure bez wątpienia miało wpływ na dalszy rozwój scroll'owanych shooterów na rynku gier wideo, pokazując, że strzelanki też mogą być fajne. IKARUGA zdobyła sporą popularność nie tylko w Japonii, ale i na całym świecie. Jakiś czas później ukazała się wersja na GC, która była konwersją z DC, co tylko świadczy o jakości tej produkcji. Przyjrzyjmy się więc raz jeszcze jednej z najlepszych salonowych strzelanek ever made.


IKARUGA nie jest standardową strzelanką, gdzie kosi się setki przeciwników bez opamiętania i strategii, tutaj liczy się coś innego. Główną zasadą w większości strzelanek jest znajomość każdego levelu na pamięć, tj. mieć opanowane do perfekcji każdy element danego levelu, np. miejsca, gdzie wylatuje spore stado przeciwników lub obszary czysto zręcznościowe, gdzie trzeba omijać promienie laserów lub grad pocisków, tudzież szarżujące wrogie jednostki. Na osobny akapit zasługuje nasz statek, którym siejemy demolkę i zniszczenie. Otóż, ma on 2 poziomy: jeden o kolorze niebieskim, drugi zaś w kolorze czerwonym, wiąże się z tym ciekawy bajer, jeśli lecimy na którymś z poziomów, np. czerwonym, to możemy bez obawy zbierać wrogie pociski od czerwonych jednostek i na odwrót.

Dzięki tym pociskom ładuje się special, który potem możemy wykorzystać. A wiedz, iż jest to bardzo śmiercionośna broń, zwłaszcza kiedy osiągnie maksymalny poziom. Takiego special'a warto mieć na bossów, gdyż nie dość, że są piekielnie wytrzymali to i mają określone słabe punkty, zwykle umiejscowione w trudno dostępnym miejscu dla naszych pocisków. Każdy boss wymaga stosownej taktyki, jednego rozwalimy waląc tylko ze special'a, drugiego natomiast standardowym sposobem strzelając w czuły punkt.


Graficznie IKARUGA pokazuje, jak powinna wyglądać wzorowo wykonana strzelanka. Sama gra toczy się w 2D, gdzie wszystkie obiekty są w pełni trójwymiarowe, zarówno statki jak i otoczenie. Podczas gry są też wstawki, które pokazują graficzny kunszt developerów. Statki są zrobione na przyzwoitym poziomie, jednak sami boss'owie to już inna liga - nie dość, że zachwycają ogólnym design'em, to i pomysłowością wykonania wzbudzają respekt wobec twórców.

Levele, na których toczymy boje są zróżnicowane w pełnym słowa tego znaczeniu, poczynając od potyczek w powietrzu, nad miastem lub pod nim, naprawdę nie sposób się nudzić, jedynym kolcem w czterech literach są zwolnienia animki po pokonaniu boss'a, jednak myślę, że był to zamierzony cel, żeby pokazać wybuch w zwolnionym tempie.


Ścieżka dźwiękowa niezwykle pozytywnie nastraja, poczynając od pompatycznych brzmień po stonowane dźwięki, jednym słowem solidna robota, która może zachęcić w zaopatrzenie się OST z gry. Odgłosy są na standardowym dobrym poziomie, wybuchy, wystrzały pocisków itp. nie budzą zastrzeżeń.


Dreamcast może wiele zawdzięczać IKARUDZE, bo to głównie od niej rozpoczęła się mania na shootery i sporo gier wykorzystuje jej engine, oczywiście nie obyło się bez smaczków po przejściu całej gry, a poziom trudności zdecydowanie zachęca do masterowania leveli i ponownego wracania do pięknego świata, jaki oferuje IKARUGA... over and out.